Wszelkie prawa zastrzeżone
Ponad 300 uczestników z 24 państw skupił tegoroczny jubileuszowy - X Międzynarodowy Festiwal Sztuki Kowalskiej w Iwano-Frankowsku (były Stanisławów) na Ukrainie. Jest to największa tego rodzaju impreza w Europie Wschodniej. W Festiwalu uczestniczył m.in. kowal z naszej gminy - Władysław Raczek.
Idea festiwalu pojawiła się dawno - mówi organizator festynu Sergij Polubko - dziesięć lat temu chcieliśmy pokazać, że kowalstwo nie jest prymitywne, użytkowe, ale że to też sztuka. Nawet zwykła krata okienna w rękach artysty staje się arcydziełem. Przez te lata festiwal nabrał rozgłosu. Przed kilku laty Iwano-Frankowsk został włączony do elitarnego grona "Koła europejskich kowali".
W tym roku na święcie było wiele nowości. Przede wszystkim - miejsce. Nie był to tradycyjny plac Szeptyckiego, ale stara odnowiona obecnie forteca, gdzie zachowały się ponad trzystuletnie głazy z pierwszych fortyfikacji miasta. "Na to miejsce kowale zwrócili uwagę. Tu jest wszystko potężne, masywne. Przenosi w minione epoki" - dodaje Sergij Polubko. Pozostałości jednego z sześciu bastionów stanisławowskiej fortecy stały się centrum kulturowym miasta. Budowlę, która miała wyłącznie obronną funkcję, przy pomocy naukowców zrekonstruowano i nadano jej imię św. Andrzeja. Zachowano autentyczny wygląd starej fortyfikacji. Do rekonstrukcji wałów ziemnych, fortyfikacji kamiennych, kazamatów, pełniących kiedyś rolę arsenału, wykorzystywano te same materiały, które służyły dawnym budowniczym.
W białych góralskich strojach i czarnych kapeluszach, z ciupagami w rękach zwracali na siebie uwagę polscy kowale. Już po raz drugi odwiedza Stanisławów Władysław Raczek - artysta, kowal, który ze swym bratem wykonuje wyroby artystyczne w Pisarzowej. Bardzo nam się tu podobało w ubiegłym roku, więc postanowiliśmy przyjechać znów - mówi pan Władysław - Mam wiele zamówień i dużo roboty, ale do Stanisławowa trzeba przyjechać żeby poczuć ten "zapach kowalstwa". Władysław Raczek chwali bardzo stanisławowskich kolegów. Mówi, że są najlepsi w Europie. Z żalem dodaje, że w Polsce wyroby kowalskie nie mają tyle wdzięku. Ukraińców można porównać do Rosjan, Szwedów, Francuzów. Oni dyktują kowalską modę w świecie. Wydaje się - mówi kowal z Pisarzowej - że Ukraińcy rodzą się ze zrozumieniem metalu i gorącym kowalskim sercem.
Przed otwarciem święta, kilka kroków przed bastionem, odbyła się prezentacja arki przyjaźni. Zaczęto ją tworzyć jeszcze w poprzednim roku. Jest to dar kowali, którzy co roku zostawiają na pamiątkę jakieś dzieło do dekoracji miasta. Stają się one turystyczną atrakcją miasta. Arka, niby zaprasza do wejścia, symbolizuje gościnność, szczodrość oraz przyjaźń z innymi państwami i miastami, których herby widnieją na arce. Będą tu jeszcze napisy po ukraińsku, polsku, ormiańsku i w jidysz, ponieważ te narodowości zamieszkiwały miasto. Wkrótce arka zostanie ozdobiona herbem miasta i postacią Michała Archanioła. Będą też dzwonki, które już są przygotowywane. Dźwięk dzwonów przypomina nam Boga - mówi Władysław Raczek - ludzką dobroć, i pamięć o naszych przodkach.
Na palcu przed bastionem słychać było różne języki. Byli tu kowale z Izraela, Finlandii, Czech, Polski, Rosji, USA, Szwecji i innych państw, a też z różnych zakątków Ukrainy. Wiele osób przejechało setki kilometrów, nikt jednak tego nie żałował, każdy bowiem mógł tu spotkać przyjaciół - kowali, znajomych, pokazać swoje osiągnięcia i podzielić się doświadczeniami.
Ponad 300 uczestników z 24 państw skupił tegoroczny jubileuszowy - X Międzynarodowy Festiwal Sztuki Kowalskiej w Iwano-Frankowsku (były Stanisławów) na Ukrainie. Jest to największa tego rodzaju impreza w Europie Wschodniej. W Festiwalu uczestniczył m.in. kowal z naszej gminy - Władysław Raczek.
Idea festiwalu pojawiła się dawno - mówi organizator festynu Sergij Polubko - dziesięć lat temu chcieliśmy pokazać, że kowalstwo nie jest prymitywne, użytkowe, ale że to też sztuka. Nawet zwykła krata okienna w rękach artysty staje się arcydziełem. Przez te lata festiwal nabrał rozgłosu. Przed kilku laty Iwano-Frankowsk został włączony do elitarnego grona "Koła europejskich kowali".
W tym roku na święcie było wiele nowości. Przede wszystkim - miejsce. Nie był to tradycyjny plac Szeptyckiego, ale stara odnowiona obecnie forteca, gdzie zachowały się ponad trzystuletnie głazy z pierwszych fortyfikacji miasta. "Na to miejsce kowale zwrócili uwagę. Tu jest wszystko potężne, masywne. Przenosi w minione epoki" - dodaje Sergij Polubko. Pozostałości jednego z sześciu bastionów stanisławowskiej fortecy stały się centrum kulturowym miasta. Budowlę, która miała wyłącznie obronną funkcję, przy pomocy naukowców zrekonstruowano i nadano jej imię św. Andrzeja. Zachowano autentyczny wygląd starej fortyfikacji. Do rekonstrukcji wałów ziemnych, fortyfikacji kamiennych, kazamatów, pełniących kiedyś rolę arsenału, wykorzystywano te same materiały, które służyły dawnym budowniczym.
W białych góralskich strojach i czarnych kapeluszach, z ciupagami w rękach zwracali na siebie uwagę polscy kowale. Już po raz drugi odwiedza Stanisławów Władysław Raczek - artysta, kowal, który ze swym bratem wykonuje wyroby artystyczne w Pisarzowej. Bardzo nam się tu podobało w ubiegłym roku, więc postanowiliśmy przyjechać znów - mówi pan Władysław - Mam wiele zamówień i dużo roboty, ale do Stanisławowa trzeba przyjechać żeby poczuć ten "zapach kowalstwa". Władysław Raczek chwali bardzo stanisławowskich kolegów. Mówi, że są najlepsi w Europie. Z żalem dodaje, że w Polsce wyroby kowalskie nie mają tyle wdzięku. Ukraińców można porównać do Rosjan, Szwedów, Francuzów. Oni dyktują kowalską modę w świecie. Wydaje się - mówi kowal z Pisarzowej - że Ukraińcy rodzą się ze zrozumieniem metalu i gorącym kowalskim sercem.
Przed otwarciem święta, kilka kroków przed bastionem, odbyła się prezentacja arki przyjaźni. Zaczęto ją tworzyć jeszcze w poprzednim roku. Jest to dar kowali, którzy co roku zostawiają na pamiątkę jakieś dzieło do dekoracji miasta. Stają się one turystyczną atrakcją miasta. Arka, niby zaprasza do wejścia, symbolizuje gościnność, szczodrość oraz przyjaźń z innymi państwami i miastami, których herby widnieją na arce. Będą tu jeszcze napisy po ukraińsku, polsku, ormiańsku i w jidysz, ponieważ te narodowości zamieszkiwały miasto. Wkrótce arka zostanie ozdobiona herbem miasta i postacią Michała Archanioła. Będą też dzwonki, które już są przygotowywane. Dźwięk dzwonów przypomina nam Boga - mówi Władysław Raczek - ludzką dobroć, i pamięć o naszych przodkach.
Na palcu przed bastionem słychać było różne języki. Byli tu kowale z Izraela, Finlandii, Czech, Polski, Rosji, USA, Szwecji i innych państw, a też z różnych zakątków Ukrainy. Wiele osób przejechało setki kilometrów, nikt jednak tego nie żałował, każdy bowiem mógł tu spotkać przyjaciół - kowali, znajomych, pokazać swoje osiągnięcia i podzielić się doświadczeniami.
Zgodnie z art. 13 Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady UE 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (Dz. U. UE. L.2016.119.1) informujemy, iż: